Ważne ogłoszenia
O Parafii
Duszpasterstwo
Wspólnoty i Grupy Formacyjne Dorosłych
Wspólnoty i Grupy Formacyjne Dzieci i Młodzieży
Powinnam być martwa
W akcie urodzenia Gianny Jessen napisane jest: „urodzona w trakcie aborcji”. A pod aktem podpisany jest lekarz, który usiłował dokonać tej aborcji.
Południowa Kalifornia, 6 kwietnia 1977 roku. Wcześnie rano 17-letnia Tina przyszła do kliniki aborcyjnej, prowadzonej przez Planned Parenthood – organizację, która przeprowadza najwięcej aborcji na świecie. Tina była w ósmym miesiącu ciąży. Ojciec dziecka też miał 17 lat. Tina dostała do macicy zastrzyk z roztworem, zawierającym sól i substancje powodujące skurcze. Działanie takiej mieszanki jest potworne. Sól wyżera płuca nienarodzonego dziecka i jego skórę, a kurcząca się macica w ciągu 24 godzin wyrzuca z siebie martwe ciałko. Tkanki płodu – jak mówią aborcjoniści. Tego dnia w klinice, do której przyszła Tina, zostało w taki sposób uśmierconych 30 dzieci. W jakim szoku musieli być tamtejsi aborcjoniści, gdy o szóstej rano następnego dnia powietrze rozdarł płacz dziecka, które najwyraźniej okazało się silniejsze od śmiertelnego zastrzyku.
Horror abortera
– Kiedy mnie zobaczyli, doświadczyli horroru morderstwa – mówi po latach Gianna, bo to ona była tym niemowlęciem. – Powinnam być ślepa i poparzona, powinnam być martwa, ale urodziłam się żywa. Ha! Nie wygrali! W akcie urodzenia mam napisane: „urodzona w trakcie aborcji”, a poniżej jest podpis lekarza, który tę aborcję przeprowadzał. Więc wiem, kto to był – dodaje. Pielęgniarka wezwała karetkę i ważąca około kilograma dziewczynka została przewieziona do szpitala. Gianna mówi, że nie było to takie oczywiste, bo praktyka w klinikach aborcyjnych była wówczas taka, że dzieci, które mimo wszystko urodziły się żywe, pozostawiano bez pomocy, żeby umarły. Lekarze w szpitalu stwierdzili, że na skutek niedotlenienia w trakcie porodu u dziewczynki nastąpiło mózgowe porażenie dziecięce. – Powiedzieli, że jedyne, co będę kiedykolwiek potrafiła, to leżeć – opowiada kobieta. W wieku 17 miesięcy Gianna został oddana pod opiekę zastępczej matce. Miała na imię Penny. W całym swym życiu opiekowała się 56 dzieci. Jedna z jej córek, Diana DePaul, adoptowała Giannę, gdy dziewczyn-ka miała 4 latka. Zanim to nastąpiło, Penny i Gianna pracowały, żeby zrobić Dianie niespodziankę. Udało się – w wieku 3,5 roku mała zaczęła... chodzić! Wprawdzie z pomocą chodzika i o kulach, ale zaczęła chodzić! Potem rehabilitacja była kontynuowana.
Mamo, kiedy Bóg mnie uzdrowi?
Gdy Gianna miała 12 lat, zaczęła dokładniej dopytywać się o przyczyny swej niepełnosprawności.
– Czy to z powodu aborcji? – spytała w końcu wprost.
– Tak. Skąd wiedziałaś? – spytała Diana.
– Po prostu wiedziałam – odparła Gianna.
Innym razem Gianna spytała przybraną matkę:
– Mamo, kiedy Bóg mnie uzdrowi?
– Być może nie jest to Jego wolą, ale On na pewno chce cię użyć w szczególny sposób – odpowiedziała Diana.
Dziś, patrząc z zewnątrz, po dziecięcym porażeniu prawie nie ma śladu. Gianna wprawdzie trochę utyka, ale nie przeszkodziło jej to w ukończeniu dwóch biegów maratońskich, w tym słynnego maratonu londyńskiego. Jednak najwięcej energii pochłania jej działalność na rzecz obrony życia. Zaczęło się od małego parafialnego spotkania z okazji Dnia Matki. Potem Gianna przemawiała między innymi w amerykańskim Kongresie, w brytyjskim parlamencie i w obecności prezydenta Stanów Zjednoczonych. Ma dar! Jest niebrzydka, co – przyznajmy uczciwie – ma znaczenie w sytuacji publicznych wystąpień. Jednak tym, co uderza najbardziej, nie jest jej uroda, ale pasja. Gianna mówi jasno o toczącej się w dzisiejszym świecie walce między życiem i śmiercią. Przejmująco mówi o Chrystusie i o tym, że przebaczyła swej matce. I nie tylko mówi, ale też śpiewa. (Filmy z jej występami można znaleźć w Internecie, między innymi na stronie www.shininglamp.com).
Trudne przebaczenie
Po jednym ze spotkań do Gianny podeszła jakaś kobieta. – Miałam aborcję. Nikt o tym nie wie. Wyznałam to Bogu, ale ciągle mam poczucie winy. Tak bym chciała przytulić swoje dziecko i powiedzieć mu, jak bardzo przepraszam. Może by mi przebaczyło... – powiedziała. – Przebaczyłoby. Ja wiem, że by przebaczyło – odpowiedziała Gianna. Przez wiele lat nie była w stanie spotkać się twarzą w twarz ze swą biologiczną matką. Występując wielokrotnie w telewizji, Gianna mówiła, że jej przebaczyła, ale przyznawała też szczerze, że nie jest gotowa na takie spotkanie. W końcu do niego doszło. Po jednym z występów Tina podeszła do Gianny. – Jestem twoją matką – powiedziała. – To był najtrudniejszy dzień w moim życiu – przyznała potem Gianna. Przemawiając jesienią zeszłego roku w australijskim Melbourne, mówiła, że jej biologiczna matka jest bardzo poranioną kobietą. – Pomyślicie, że jestem głupia, ale kiedy tak siedziałam i słuchałam, co mówi do mnie w złości, myślałam sobie: „Nie należę do ciebie. Należę do Boga. Jestem Jego dziewczynką. Jestem księżniczką. Nie muszę się przejmować tym, co mówisz. I nie będę”.
Prawo do aborcji?
Dziś Gianna Jessen mieszka w Nashville. Wiele czasu spędza, podróżując i apelując, do kogo się da, o skończenie z zabójstwami nienarodzonych dzieci. – Jeśli aborcja jest prawem kobiety, to gdzie były moje prawa? – woła 32-letnia dziś kobieta, która jest obywatelką USA – państwa, które od sławetnego orzeczenia Sądu Najwyższego w sprawie Roe przeciw Wade z 1973 roku uważa aborcję za... prawo konstytucyjne! A ostatnie propozycje ustawowe prezydenta Baracka Obamy zmierzają do tego, by odebrać amerykańskim lekarzom prawo do odmowy wykonania aborcji, czyli znieść w tej kwestii tak zwaną klauzulę sumienia. Pojawiły się też informacje, że rząd amerykański ma finansować proaborcyjne działania organizacji pozarządowych poza granicami USA, być może także w Polsce. – Kiedy słyszę, że należy dopuścić aborcję w sytuacji, gdy dziecko może być upośledzone, to w moim sercu rozgrywa się horror. Cóż to za arogancja silnych, którzy chcą decydować, kto może żyć, a kto nie. A przecież tym, co ich samych utrzymuje przy życiu, jest miłosierdzie Boga, nawet jeśli oni Go nienawidzą – podkreśla Gianna. O sobie mówi, że jedynym, czego pragnie, jest sprawić, żeby Bóg się uśmiechał.
źródło: wiara.pl
Pasek Św. Dominika
Pasek Św. Dominika
Jest to dar dla małżeństw, które pragną mieć dzieci, a napotykają różne trudności w realizacji swoich pragnień.
Pasek św. Dominika nie jest talizmanem i nie jest przedmiotem magicznym! Jest tylko wezwaniem małżonków do usilnej i ufnej modlitwy o upragnione potomstwo za wstawiennictwem tego świętego.
Sam pasek, kawek bawełnianej tasiemki z nadrukiem krótkiej modlitwy do św. Dominika, oraz pełen zestaw modlitw w tej intencji można otrzymać od mniszek dominikańskich z Gródka w Krakowie:
Siostry Dominikanki
ul. Mikołajska 21
31-027 Kraków
tel. (012) 422-79-25
Oto modlitwy, jakie należy odmawiać w tej intencji:
MODLITWA do ŚW. DOMINIKA
Chwalebny Ojcze, święty Dominiku, który otrzymałeś od Boga tyle pomocy dla tych, którzy polecają się Tobie w obrazie z Rosiano, weź także i mnie pod swoją łaskawą opiekę i wyjednaj łaski dla duszy oraz inne dobrodziejstwa, tak mi obecnie potrzebne. Amen.
MODLITWA DO PANA BOGA za wstawiennictwem ŚW. DOMINIKA
Boże, Ty zechciałeś, aby Twój sługa, św. Dominik, przez swój cudowny Obraz w Rosiano spełniał także po śmierci swoje dzieła apostolstwa i dobroczynności, daj nam, Twoim wiernym, korzystać z owoców jego chwalebnej opieki we wszystkich niebezpieczeństwach duszy i ciała. Amen.
MODLITWA DO ŚW. DOMINIKA /"RESPONSORIUM"/
R/ O nadziejo przedziwna, którąś dał opłakującym Cię, kiedy przybliżał się Twój zgon: że będziesz po swej śmierci pomocny swoim braciom, skoro stawisz się przed Wszechmocnego Boga tron.
+ Spełń, Ojcze, to coś przyrzekł w ostatnią godzinę, i nam Twoim sługom okaż swą przyczynę!
V/ Ty, coś tyloma cudy swe imię wsławił, gdyś leczył ciała chore i kalekie, przyjdź do nas z łaską Pana Chrystusową i uzdrów dusze tą niebiańską mocą!
+ Spełń, Ojcze, to coś przyrzekł w ostatnią godzinę, i nam Twoim sługom okaż swą przyczynę.
V/ Niech Ojcu chwała wiecznie brzmi, Synowi i Duchowi po wszystkie dni.
+ Spełń, Ojcze, to coś przyrzekł…
Módlmy się:
Wszechmogący Boże, niech święty Dominik, który był gorliwym głosicielem objawionej prawdy, wspiera Twój Kościół swoimi zasługami i nauką i niech będzie dla nas troskliwym opiekunem.
Przez Chrystusa Pana naszego.
Amen.
Tomek i Karolinka (Świadectwo)
Oboje z mężem zawsze pragnęliśmy mieć dzieci. Nigdy nie planowaliśmy dzieci, po prostu chcieliśmy je mieć. Myśleliśmy początkowo o córeczce Karolince, ale potem to już było wszystko jedno, czy Karolinka, czy Karol, byleby tylko było dziecko. Od 1990 r. mieszkaliśmy w Szwecji i niestety parę lat potem pierwszy raz poroniłam. Po tym wydarzeniu rzuciłam się w wir pracy, żeby zapomnieć o bólu. Nie ukrywam, że może nie byłam dojrzała, by jakoś to sobie wytłumaczyć i dalej próbować.
Taka sytuacja trwała do 1999 r., miałam wtedy 36 lat i to był najwyższy czas na macierzyństwo. Zaczęliśmy się starać o dziecko, ale bezskutecznie. W kwietniu, na początku trzeciego miesiąca, ponownie poroniłam. Wtedy bardzo się załamałam psychicznie. Doszłam do wniosku, że nasza chęć posiadania dziecka została przez te ostatnie lata przytłumiona pracą i jej zmianą oraz nauką. Byłam zagubiona w tym wszystkim. I oto nagle okazało się, że jest już za późno. Jednak bardzo pragnęliśmy być rodzicami. Gdybyśmy mieli nie doświadczyć naturalnego rodzicielstwa, zdecydowalibyśmy się na adopcję. Uważaliśmy bowiem, że w tym wszystkim jest jakaś przyczyna, cel Boży. Miałam przejść ogólne badania, które stwierdziłyby przyczynę naszych niepowodzeń, czy leży ona po mojej, czy po męża stronie. Naturalnie nie po to, aby sterować narodzinami, ale by wykluczyć wszystkie przeszkody.
Wielkanoc w 2000 r. spędziliśmy w Vadstenie. Odkryliśmy tam klasztor Sióstr Brygidek, poszliśmy na szwedzką katolicką Mszę św. Stwierdziliśmy, że dobrze byłoby pojechać tam kiedyś z dziećmi. Widziałam matki z dziećmi i myślałam, że one nie zdają sobie sprawy z tego, co mają, że bycie matką to skarb i błogosławieństwo. Myślałam też, że może ja swoim życiem lub my nie zasłużyliśmy na ten dar. Nie moją jest rzeczą oceniać, ale jest jakiś sens w tym, że oboje z mężem jesteśmy w Szwecji, mimo że do końca sami nie planowaliśmy tego. Mieliśmy przyjechać tu na parę lat, a w rezultacie mąż jest 15, a ja 14 lat.
Pobyt w Vadstenie bardzo mi się podobał. To niezwykle piękne, specyficzne miejsce, piękny kościół i klasztor założony przez św. Brygidę, zaprojektowany jakby przez samego Jezusa. Święta Brygida miała widzenie, w którym Pan Jezus powiedział jej, jak architektonicznie kościół ma wyglądać, ile ma mieć naw itd. Po powrocie z tego pięknego miejsca uspokoiłam się wewnętrznie. Wprawdzie zawsze byłam optymistką, jednak trudno było mi się z tymi poronieniami, które przeszłam, pogodzić. Obydwoje zresztą przyjechaliśmy do domu bardzo wyciszeni. Pomyślałam sobie wtedy, że może tym razem spotka nas szczęście.
Wkrótce dostałam telefon od mojej mamy i dowiedziałam się od niej o pasku św. Dominika. Z rozmowy nie bardzo zrozumiałam, co to jest. Mama, osoba bardzo wierząca, postanowiła, że przyśle mi ten pasek. I rzeczywiście przyszła gruba koperta z tekstem modlitwy, informacją o św. Dominiku i z samym paskiem - bawełnianą tasiemką z nadrukiem. Początkowo włożyłam ten pasek do szuflady, ale coś nie dawało mi spokoju. Zaczęłam czytać o św. Dominiku i najpierw co drugi dzień, a potem codziennie odmawiać modlitwę. Z początku też nie opasywałam się paskiem, choć było napisane, iż św. Dominik jest patronem kobiet brzemiennych i pragnących mieć dziecko, bo ważniejsze było dla mnie przybliżenie się do tego świętego, a przez niego do Boga. Modlitwa jest bardzo prosta i łatwo wpada w ucho. Niedługo potem, jak zaczęłam się modlić, pojechaliśmy z mężem na wakacje do Bostonu, gdzie spędziliśmy 3 tygodnie. Tam właśnie Bóg wysłuchał naszych próśb o dziecko. Później kontynuowałam tę modlitwę. Co wieczór opasywałam się tym paskiem. W miarę upływu czasu, jak przybywało mi kilogramów, pasek stawał się coraz krótszy. Mąż żartował, że wyglądam jak typowa kobieta brzemienna z dawnych czasów, gdy takie sukienki wiązało się wysoko na kokardkę. Nie rozstawałam się z paskiem aż do momentu pójścia do szpitala. Wtedy wzięłam go ze sobą do kieszeni, aby mi i tam towarzyszył.
Tak samo było z Karolinką. Drugie dziecko chcieliśmy mieć dość szybko, bo nie wiedzieliśmy, ile czasu to zajmie. Ale przyszło bardzo szybko, i też pomógł pasek św. Dominika. Mój pierwszy pasek pożyczyłam przyjaciółce. Jestem chrzestną matką jej syna. Kiedy nosiła swe dziecko pod sercem, była bardzo zestresowana, zmęczona, obawiała się nie tyle porodu, ile jak to będzie. Kolejny pasek mam dla córki znajomych moich rodziców.
Jeśli chodzi o porody, to pierwszy był bardzo trudny. Nie robiliśmy żadnych badań poza ultrasonograficznymi, które są nieszkodliwe. Za pierwszym razem późno poszłam do lekarza, bo stwierdziłam, że jak ma być, tak będzie. Nie chciałam w nic ingerować. Za drugim razem lekarka prowadząca zapytała nas, czy nie chcemy robić konsultacji prenatalnych, badania wód płodowych. Stwierdziliśmy jednak, że nie będziemy tego robić, bo nie ma takiej potrzeby.
Trudny poród Tomka trwał 24 godziny. Momentami byłam bardzo zmęczona. Mąż cały czas był przy mnie. Sam ból nie stanowił dla mnie problemu. Bałam się tylko, żeby z mojej winy dziecko nie urodziło się przyduszone pępowiną. Tylko to było dla mnie istotne. Nigdy przecież nie ma gwarancji, jakie dziecko się urodzi. Dopiero od momentu narodzin wiadomo na pewno, czy jest zdrowe, czy chore. Chciałam mieć spokojne sumienie, że wszystko zrobiłam dobrze.
Podczas tych długich godzin ofiarowałam moje cierpienie Bogu w intencji rodziny i przyjaciół, myślałam o najbliższych. Czułam też wtedy modlitwę bliskich, życzliwych mi osób, chcących mi pomóc. To było bardzo krzepiące.
Karolinka urodziła się bardzo szybko. Poród trwał godzinę. Swoje cierpienia, bóle kręgosłupa ofiarowałam także w intencji osób, które tego potrzebowały.
Zarówno Tomek, jak i Karolinka na trzecie imię mają Dominik. Dzieci na razie są zbyt małe i nie wiedzą jeszcze, co zawdzięczają wstawiennictwu św. Dominika. Oba paski są złożone i przechowujemy je jako pamiątkę. Mamy z mężem taki pomysł, żeby każdemu dziecku zrobić książeczki, dołączyć zdjęcia. Opisałam już dla Tomka w zeszyciku, jak się rozwijał i to samo zrobię dla Karolinki. Oczywiście, w książeczce na pierwszym miejscu będzie pasek św. Dominika.
Jestem osobą wierzącą. Tu, w Szwecji, moja wiara zmieniła się, miałam większą potrzebę, by zbliżyć się do Boga. To bardzo potrzebne, żeby funkcjonować w innym wymiarze niż w Polsce. Jestem pewna, że ten pasek św. Dominika pomaga. Jednak trzeba w to mocno wierzyć. Nie można założyć paska i chodzić sobie na spacer. Niezmiernie ważne jest zaufanie Panu Bogu. Specyfika paska polega na tym, że zakłada się go nie raz, lecz przez 9 miesięcy. Oczywiście, można go także zacząć nosić wcześniej, przed zajściem w ciążę, szczególnie gdy są jakieś problemy.
W życiu nie wszystko trzeba wiedzieć do końca - co było, jak było - nie to jest ważne. Wszystko ma swoją przyczynę i ja tego w życiu doświadczyłam.
W ubiegłym roku pojechaliśmy z dziećmi i moimi rodzicami do Vadsteny na obchody 700-lecia urodzin św. Brygidy. Wybraliśmy się tam 29 maja, po dwóch miesiącach od urodzenia Karolinki i to było niezwykłe, bo oto okazało się, że moje marzenie sprzed trzech lat się spełniło. A więc wszystko ma sens, tylko człowiek nie zawsze sobie z tego chce zdać sprawę. Trzeba czasu, by to wszystko w życiu zrozumieć.
Matka
Niezwykłe postanowienia
Z czego zrezygnować w Wielkim Poście? 25 kreatywnych pomysłów (tł. Dominika G.)
Szukasz niekonwencjonalnego postanowienia wielkopostnego? Zapytaliśmy nastoletnich misjonarzy (osoby związane z stroną lifeteen.com – przypis tłum.) a także naszych przyjaciół na Facebooku o ciekawe postanowienia z ich przeszłości. Oto czym się podzielili:
1. „W tym roku rezygnuję z butów tak często, jak to możliwe. Będę nadal nosił buty do pracy lub do samolotu. Planuję zrezygnować z pobytu w miejscach, w których wymagane są buty” – Paul, nastoletni misjonarz
2. „Jestem uzależniona od kofeiny więc zrezygnowałam z wszystkich napojów oprócz wody w czasie Wielkiego Postu dwa lata temu” – Amanda
3. „W zeszłym roku nie zrezygnowałam z niczego, ale dodałam w życiu więcej modlitwy. W tym roku planuję więcej się modlić i zrezygnować z Facebooka” – Josephina
4. „Zrezygnowałem z używania sztućców. Nauczyłem się jeść pałeczkami. To było zabawne dla moich znajomych i sprawiło, że w łatwy sposób mogliśmy porozmawiać o Wielkim Poście. Było wiele śmiechu” – Matt
5. „Słyszałam o ludziach, którzy rezygnują ze spania w łóżku. Śpią na podłodze lub kanapie” – Anna
6. „Pościłam przez cały czas Wielkiego Postu. Jeden posiłek dziennie naprawdę zbliża dusze do Jezusa – szczególnie Twoją własną!” – Erika
7. „Zamierzam traktować swoje ciało jak Bożą Świątynie w czasie postu.. wszystko co czytam, oglądam, czego słucham, co jem, piję, mówię, robię.. etc. Ukierunkowane na bycie Bożą Świątynią” – Paul
8. „Pewnego roku w czasie Wielkiego Postu pisałam codziennie jeden list. Zrobiłam listę 40 osób które zmieniły moje życie w jakikolwiek sposób. Każdego dnia postu, pisałam do jednej z tych osób list z podziękowaniem za to, jak zmienili moje życie i modliłam się za tą osobę tego dnia. To było CUDOWNE doświadczenie!!!” – Patty
9. „Staram się poprawić mój zmysł empatii” – Peter
10„W tym roku, planuje zrezygnować z radia w moim samochodzie, aby bardziej skupić się na dziełach Boga, które mnie otaczają! Nie mogłam się tego doczekać, więc zacząłem już teraz!” – Joshua
11. „Pewnego roku, zrezygnowałem z łóżka. Spałem na zewnątrz w namiocie. A mieszkam w Kanadzie!! Więc bywało naprawdę zimno! Innym razem zrobiłem kilka ubrań z worka jutowego i nosiłem je pod moim codziennym ubraniem przez cały czas Wielkiego Postu. Oba postanowienia były trudne, ale bardzo mi wtedy pomogły” – Brandon
12 „W tym roku, rezygnuję ze słodyczy (pracuję w cukierni) i zamierzam korzystać każdego dnia modlić za konkretną osobę. Zrobiłam listę przyjaciół którzy potrzebują mojej modlitwy i używam Facebooka, żeby mi o tym przypominał” – Aimee
13. „Mam kłopot z próżnością, szczególnie rano. Dlatego kilka lat temu postanowiłam, że będę ubierać pierwszy strój, który znajdę w szafie. Nauczyłam się dzięki temu czerpać pewność siebie z czegoś innego, niż wygląd” – Carrie, nastoletnia misjonarka
14. „Ja tego nie robiłam, ale dwa lata temu dwójka moich przyjaciół zrezygnowała z ciepłej wody podczas prysznicu” – Maria
15. „W tym roku chcę zrezygnować z noszenia ze sobą telefonu przez cały dzień, ponieważ nieustannie sprawdzałam e-maile. Mam nadzieję że ten umiar pomoże mi być bardziej obecną dla osób obok mnie, które dostrzegą mój głębszy związek z Bogiem” – Kaitlin, nastoletnia misjonarka
16. „Chcę więcej słuchać” – Carmelina
17. „Zrezygnowałam z makijażu, a w tym roku rezygnuję z mięsa” – Kimberly
18. „Zazwyczaj podczas Wielkiego Postu, kiedy rezygnujemy z tego, co kochamy, a nie potrzebujemy, ustaliliśmy, że każde pieniądze znalezione w praniu, na ulicy, to Boże pieniądze i oddawaliśmy je biednym. Pewnego roku znalazłam dwudziesto dolarowy banknot na parkingu” – Alyssa
19. „Pewnego roku chciałem co dzień chodzić na adorację. Nie będę kłamał, że mi się to udawało przez cały czas, ale robiłem tak przez większość czasu i to zmieniło moje życie i relację z Jezusem. To było wspaniałe doświadczenie” – Jacob
20. „Znam dziewczynę która słuchała tylko chrześcijańskiej muzyki podczas Wielkiego Postu. Mówiła, że na początku było to trudne, ale potem odkryłam w tej muzyce wiele wartościowych treści” – Molly
21. „Zaangażować się bardziej w Kościół.. poświęcić temu czas i talent. Więcej modlitwy – różaniec oraz Nowenny, to naprawdę poważna modlitwa! Pomaga mi na depresje. Równocześnie, chcę zrezygnować z mięsa w piątki. Skupić się na byciu lepszą chrześcijanką, być bardziej skoncentrowaną na Boży plan wobec mnie i mojej rodziny jako opozycji do „naszych planów” na życie” – Erika
22. „Dostawać się na trzecie piętro bez użycia windy lub ruchomych schodów” – Francisca
23. „Zaadoptowałem księdza w Chile… poświęcam codzienną modlitwę oraz ofiarę za Ojca Juana Nunes!!” – Tony (jeśli kogoś interesuje pomysł adopcji księdza – zapraszam na stronę http://ddak.wordpress.com/)
24. „Nigdy tego nie robiłam, ale słyszałam o ludziach, którzy rezygnują z opcji drzemka w swoich budzikach. Mówią, że to było trudniejsze niż myśleli, ale nauczyło ich dyscypliny” – Jessica
25. „Nie robiłam tego przez cały Wielki Post, ale na czas Wielkiego Tygodnia zrezygnowałam z poduszki. Szczerze, początkowo było to zabawne, ale potem okazało się być trudne. Nauczyło mnie to, jak szczęśliwa jestem, że w ogóle mam łóżko!” – Sara, nastoletnia misjonarka
Najbardziej niemożliwe
Narodziny Jezusa w Betlejem przyciągają największą uwagę w te święta. Jednak jeżeli nie widzisz ich w powiązaniu z rodzeniem Słowa przez Ojca w wiecznosci, to gubisz najistotniejsze. Wówczas pozostaje tylko trochę romantycznego klimatu: słodkie Dzieciątko, które moze przez jakąś chwilę porusza twoje serce, ale tak własciwie to nie sięga ku głebi.
Wcielenie Boga to największe misterium chrześcijaństwa, najbardziej niepojete i nieogarnione. Jakże ten wielki Bóg mógł stać się tak mały? Jakże to delikatne i płaczące niemowlę moze być "moim Panem i moim Bogiem"?
Własnie to misterium jest największą przeszkodą dla nie-chrześcijan. Nawet w samym Kosciele są tacy, także pośród teologów, którym trudno pochylić głowę przed tym niepojętym: że bezbronne dziecko jest Bogiem.
Jednak jeśli wierzysz, to znajdujesz też rozwiązanie wszystkich zagadek i trudności świata. Nie wątpisz już w to, że Bóg kocha swoje stworzenie. To, że Wszechmocny Bóg stał się maleńkim dzieckiem ze względu na ludzi, jest definitywnym dowodem na ostateczne zwycięstwo miłości. Wątpliwosci dotyczące tego, czy jesteś kochany przez Boga, mogą pozostać tylko wówczas, kiedy zapomnisz o żłóbku.
Nie musisz czekać na męke i śmierć Jezusa, aby być pewnym Jego miłosci. O wiele wieksza odległośc dzieli królewski tron Boga od żłóbka stajenki niż Betlejem od Golgoty. Najbardziej nieprawdopodne stało się w chwili, kiedy Maryja urodziła maleńkie Dziecię Jezus!
Chrystus, zrodzony z Ojca przed wiecznymi czasami i narodzony z Maryi w Betlejem, chce narodzić się także w twoim sercu. "Zbudź się, o śpiący i powstań z martwych, a zajeśnieje Ci Chrystus" - pisze św Paweł (Ef 5,14). Chrystus w tobie chce być jasnym światłem dnia. Na nic się zda, że stał się człowiekiem i narodził się w Betlejem, jeżeli nie pozwolisz Mu rodzić się w tobie i oświecać twe serce.
Misterium Bożego Narodzenia nie jest rzeczywistocią poza tobą. Ono wypełnia się tylko wówczas, gdy staje się rzeczywstoscia w tobie. Maryja i Józef szukali gospody. Król kólów zadowolił się ubogą stajnią i żłobem usłanym sianem. Czy jest w tobie gospoda dla Niebo? - On nie żada wiele. A może jesteś tak pełen wszystkiego, co twoje, że nie masz dla Niego miejsca?
Jeżeli pozwolisz Jezusowi narodzić się w tobie, to staniesz się zwiastunem miłości. Wtedy niebędziesz już robić niczego tylko ze względu na siebie. Wszystko będzie inspirowane miłoscią. Jezeli wciąz od nowa będziesz otwierać dla Niego mieszkanie twego serca, On wciąż od nowa będzie objawiał się tobie i poprzez ciebie. Tak jak nieustannie rodzi sie z Ojca, tak wciaż pragnie rodzić się w tobie.
Nie sądź, że musisz mieć Mu do zaoferowania coś wielkiego i wspaniałego To Jego bliskośc sprawi, że twoje ubóstwo zabłysnie Bożym światłem. On poczuje się najlepiej w prostocie i skromnosci, jeżeli tylko otworzysz Mu drzwi.
Wilfrid Stinissen "Dziś jest dzień Pański"
Nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca
Matka Boża ukazała się siostrze Łucji, już po śmierci Franciszka i Hiacynty, 10 grudnia 1925 r., w Pontevedra (Hiszpania), z Dzieciątkiem Jezus. W czasie tego objawienia po raz kolejny Maryja zwróciła uwagę na Jej Niepokalane Serce otoczone cierniami, a Jezus powiedział:
Współczuj Sercu swojej Najświętszej Matki, które jest ukoronowane cierniami, jakie przez cały czas niewdzięczni ludzie weń wbijają, a nie ma nikogo, kto czyniłby akt zadośćuczynienia, żeby owe kolce wyrwać.
Wtedy Matka Boża wezwała do podjęcia wynagradzającego nabożeństwa pierwszych sobót miesiąca:
Spójrz, moja córko, na moje Serce ukoronowane cierniami, które niewdzięczni ludzie bez ustanku wbijają w Nie przez swoje bluźnierstwa i brak wdzięczności. Przynajmniej ty staraj się Mnie pocieszyć. W godzinę śmierci obiecuję przyjść na pomoc z łaskami potrzebnymi do zbawienia tym, którzy przez pięć miesięcy w pierwsze soboty odprawia spowiedź, przyjmą Komunię św., odmówią jeden różaniec i przez piętnaście minut rozmyślania nad piętnastu tajemnicami różańcowymi towarzyszyć mi będą w intencji zadośćuczynienia.
13 września 1939 r. Nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca uzyskało aprobatę kościelną i rozwija się na całym świecie. Przez to nabożeństwo wynagradzamy pięć różnych zniewag i bluźnierstw raniących Niepokalane Serce Maryi:
1. bluźnierstwa przeciwko Jej Niepokalanemu Poczęciu,
2. bluźnierstwa przeciw Jej Dziewictwu,
3. bluźnierstwa przeciw Jej Boskiemu Macierzyństwu i nieuznawanie w Niej Matki ludzi,
4. znieważanie czynione przez tych, którzy wpajają w serca dzieci obojętność, pogardę,
a nawet odrazę do Niepokalanej Matki,
5. obrazę czynioną przez tych, którzy znieważają Ją w Jej świętych wizerunkach.
NA CZYM POLEGA NABOŻEŃSTWO PIERWSZYCH SOBÓT MIESIĄCA?
Istotą tego nabożeństwa jest wynagrodzenie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Panny. Obrażają one Boga i Jej Niepokalane Serce, są pogardą wobec Bożej miłości oraz powodem piekielnych mąk ludzi, za których umarł Jej Syn. Pragnie Ona ocalić jak najwięcej osób, dlatego przychodzi, aby ostrzec przed konsekwencjami grzechu, aby ocalić grzeszników od piekła, aby skłonić ich do nawrócenia. Maryja chce naszego zaangażowania w tę misję.
Nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca to forma pomocy grzesznikom, zaproponowana przez Maryję i Jezusa. Przez to nabożeństwo możemy przepraszać Boga i wynagradzać za grzechy obrażające Niepokalane Serce Maryi, a gdy będziemy tę modlitwę praktykować, także w naszych sercach wzrośnie miłość ku Bogu i bliźnim.
CZTERY WARUNKI NABOŻEŃSTWA PIERWSZYCH SOBÓT MIESIĄCA
Najświętsza Panna i Jezus ukazali się siostrze Łucji dnia 10 grudnia 1925 r., aby opisać nabożeństwo wynagradzające grzechy popełnione przeciw Niepokalanemu Sercu Maryi. W jego ramach powinniśmy:
1. w pierwsze soboty miesiąca przystąpić do spowiedzi z intencją wynagrodzenia za grzechy popełnione przeciw
Niepokalanemu Sercu Maryi. Można także skorzystać z łaski sakramentu pojednania wcześniej, byleby w tym
dniu być w stanie łaski uświęcającej, bez grzechu ciężkiego;
2. przyjąć Komunię Św. w pięć pierwszych sobót miesiąca w powyższej intencji;
3. odmówić pięć tajemnic różańcowych;
4. przez piętnaście minut rozważać tajemnice różańcowe ofiarując tę medytację w wymienionej intencji.
Niezbędnym warunkiem dobrego odprawienia nabożeństwa jest nastawienie, z jakim te praktyki wypełniamy, co Jezus podkreślił w objawieniu 15 lutego 1926 r.:
To jest prawda, moja córko, ze wiele dusz zaczyna, lecz mało kto kończy, i ci, którzy kończą, mają za cel otrzymać przyrzeczone łaski; Ja jednak wolę, żeby odprawiali pięć pierwszych sobót miesiąca w celu wynagrodzenia Niepokalanemu Sercu twojej Matki Niebieskiej, niż żeby odprawiać piętnaście bezdusznie i z obojętnością...
Jezus wymienia trzy grupy osób odprawiających nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca: tych, którzy zaczynają je odprawiać, lecz nie kończą; takich, którzy kończą, ale odprawiają je jedynie ze względu na obiecane łaski; i w końcu trzecia grupa to osoby, które czynią to przede wszystkim w celu wynagrodzenia Niepokalanemu Sercu NMP; one najbardziej podobają się Jezusowi.
Jeśli ktoś nie będzie mógł odprawić tego nabożeństwa w sobotę, może, za zgodą kapłana, praktykować je w niedzielę po pierwszej sobocie.
W pobożnym wzbudzaniu właściwej intencji potrzebnej do dobrego odprawienia nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi pomoże nam modlitwa pozostawiona przez Piękną Panią:
Jezu, to z miłości do Ciebie, za nawrócenie grzeszników i dla zadośćuczynienia za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi (13 lipca 1917 r.).
Strona 2 z 3