Taizé jest niezwykłym miejscem, położone w sercu przepięknej Burgundii – krainy zielonych wzgórz, winorośli, pastwisk i… jaskółek. Aż trudno uwierzyć, że do połowy ubiegłego wieku wioska miała zaledwie garstkę mieszkańców, którzy prosili brata Rogera: „Niech pan tutaj zostanie, jesteśmy tacy samotni”.
Teraz, każdego tygodnia wakacji do Taizé przybywa od trzech do sześciu tysięcy młodych ludzi kilkudziesięciu narodowości. W mniejszej liczbie przyjeżdżają rodziny z dziećmi oraz ludzie dojrzali i starsi. Ponieważ Wspólnota z Taizé jest wspólnotą ekumeniczną, zabiegającą o jedność chrześcijan, goście odwiedzający wzgórze należą do różnych wyznań. Wszyscy jednak szukają pokoju serca i pragną modlić się o pokój dla świata. Rozbijają namioty, zajmują łóżka w barakach i dziwią się swojej różnorodności i podobieństwu jednocześnie.
Zgodnie z pragnieniem brata Rogera Taizé stanowi płaszczyznę do dialogu kultur. Dialog ten realizuje się każdego dnia: w małych grupach dyskusyjnych po porannym wprowadzeniu biblijnym, popołudniami – w większym gronie – na spotkaniach tematycznych. W szczególny sposób jedność wypełnia relacje przy wspólnej pracy, zwłaszcza tej prozaicznej: myciu naczyń, rozdawaniu posiłków, sprzątaniu łazienek… Radość, prostota i miłosierdzie – wpisane w regułę braci – rozlewają się na wszystkich pielgrzymów. Mnóstwo tutaj dobra i serdeczności, której wyrazu nie może ograniczyć nawet bariera językowa. Każdy jest najważniejszy i służy innym w konkretny sposób, i każdy z taką samą pokorą i cierpliwością ustawia się w długiej kolejce po gorące kakao na śniadanie.
Siedem radośnie rozbrzmiewających dzwonów zwołuje na modlitwę trzykrotnie w ciągu dnia.
W czasie rozważania Ewangelii cisza wypełnia Kościół Pojednania tak szczelnie, jakby nie było w nim kilkutysięcznego tłumu. Chwilę potem ciszę tę rozkołyszą kanony, niemilknące często przez całą noc. Wyjątkową wymowę ma modlitwa wieczorna w piątek i sobotę. Piątkowa adoracja, pozwalająca na przyłożenie, w akcie zawierzenia, czoła do leżącego na podłodze krzyża, trwa często aż do świtu. Sobotnia liturgia światła, połączona z kontemplacją ikony zmartwychwstania, również zatrzymuje modlących się aż do wschodu słońca.
W Taizé zwraca uwagę postawa otwarcia, np. w czasie rozdawania komunii św., ci, którzy nie mogą jej przyjąć, otrzymują poświęcony chleb. Co jednak ujmuje najbardziej, po każdej modlitwie wieczornej, bracia, wcześniej zgromadzeni w centralnej części kościoła, odgrodzonej gałązkami bukszpanu, ustawiają się w różnych miejscach świątyni, gotowi wysłuchać każdego, kto potrzebuje rozmowy. Czasem przez dłuższą chwilę nikt nie podchodzi, ale bracia trwają, wyprostowani, spokojni, wpatrzeni w krzyż, w swoich białych, powłóczystych habitach – jak aniołowie na straży.
Jak pisze w Liście z Taizé brat Alois: „Powołaniem Kościoła jest gromadzenie kobiet, mężczyzn i dzieci wszystkich języków, wszystkich narodów na całym świecie po to, by poznali pokój Chrystusa”. W Taizé widać tę powszechność Kościoła: na modlitwie spotykają się ludzi wszystkich kolorów skóry, ci w pełni sił i ci przywożeni przez innych na wózkach inwalidzkich, słychać gaworzenie niemowląt, widać twarze naznaczone wiekiem i doświadczeniem… - wszyscy pragną tego samego pokoju.
„Do Taizé przybywa się jak do źródła” – przekonywał Jan Paweł II, a Jan XXIII witał brata Rogera słowami: „Ach Taizé, ta mała wiosna!”.
Aleksandra Gaździcka