slajd22

Msze święte

Niedziele i święta: 700 900 1100 1600
Soboty (Msza z Niedzieli): 1700
Dni powszednie: 700 1700

W wakacje rano tylko o 700  z wyjątkiem I czwartków, piątków i sobót miesiąca oraz ważniejszych świąt i uroczystości.

630 Przed poranną Mszą św. - Codzienny różaniec
630 Niedziela - Godziniki ku czci Niepokalanego Poczęcia NMP
1520 Nieszpory Niedzielne

Msza św. dla dzieci w niedziele: 1100

Msza św. szkolna dla dzieci w czwartki: 1700

Msza św. dla młodziezy: w I piątki: godz: 1830 /Z wyjątkiem wakacji i ferii/

Kancelaria parafialna jest czynna:

Poniedziałki  od 800 do 900 od 1700 do 1800

Środy    od 1700 do 1800

Piątki   od 800 do 900

w maju i październiku kancelaria czynna w godzinach popołudniowych od 1600 do 1700 ze względu na nabożeństwa majowe i różańcowe

 

Spowiedź święta

Codziennie 30 min. przed każdą Mszą św
w I piątek miesiąca o godz: 16:00

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Piątek: 1630 - 1700 z Koronką do Miłosierdzia Bożego
Sobota: 1630 - 1700
w I czwartki miesiąca: 600 - 700 i 1830 - 1915
w I piątki miesiąca: 1600 - 1700

Katechezy Biblijne z ks. Tomaszem Kuszem raz w miesiącu w ogłoszonym terminie o  1830, po katechezie Krąg Biblijny lub Modlitwa Uwielbienia w kościele o godz.: 19:30

Wyruszając na tą wyprawę bardzo wcześnie mieliśmy świadomość, że to niezwykły dzień, pomimo bardzo krótkiego snu (zrywając się z łózka o 3:30) pobiegliśmy na pociąg w stronę Warszawy... dokładniej - celem był Stadion Narodowy.


Długo czekałem na to wydarzenie... gdy pół roku wcześniej dowiedziałem si,ę że na Stadionie ma być organizowany dzień dla Jezusa, to przecierałem oczy ze zdumienia, wspominając sobie rozmowę z moim przyjacielem o tym jak takie spotkania są organizowane w Ameryce Południowej... nam się wtedy nawet o tym nie śniło. A jednak! Drugie pytanie brzmiało.. czy Stadion się zapełni?
- Był pełny po brzegi! ok 57 tysięcy ludzi, ponad 500 kapłanów w tym 20 egzorcystów, biskupi, o. Bashobora i Ten do którego wznosiliśmy ręce cały dzień - Jezus Chrystus.


Niezaprzeczalnym magnesem był niezwykle pokorny człowiek o. John Babtist Bashobora. Wygłosił 3 ponad półtoragodzinne konferencje, koncelebrował Eucharystie, oraz poprowadził wieczorem modlitwę uwielbienia
i uzdrowienia. Zafascynował mnie ten człowiek, bo od pierwszych chwil wskazywał na Chrystusa jako tego który działa, który JEST i który... kocha każdego osobiście.
"Bóg kocha Ciebie osobiście" To pierwsze zdanie, które skierował do rzeszy Polaków w naszym ojczystym języku. Mówił bardzo prosto, ale bardzo wiarygodnie! Wołał do sumieni by czytać Słowo Boże, by zawsze mieć je przy sobie... - to nasza broń przeciwko złemu! Uwidaczniał moc sakramentu Spowiedzi, Eucharystii... Co do spowiedzi.. - to był wzruszający widok.. cały dzień można było bez trudu dostrzec kolejki do kapłanów w różnych częściach stadionu... choć stoję twardo na ziemi, to nie raz łamał mi się głos. Mocny był widok tak wielu chorych, na wózkach, ślepych... którzy mieli swoje miejsce na płycie stadionu. Choć zmęczenie dawało się we znaki, było wiele momentów które dawały nam odczuć, że uczestniczym w czymś bardzo ważnym, że Jezus chce być blisko Polaków, chce być blisko każdego nas.

...co więcej że Kościół jest mocny wiarą! Co chwila o. Bashobora mówił jak Jezus ulecza kolejne osoby... z depresji, z bólów kręgosłupa, ludzi którzy chodzą o kulach, z myśli samobójczych...
ciągle uzdrawiał.. czułem się jak za czasów pierwszych Apostołów.. co więcej czułem się jak za czasów gdy Jezus chodził po ziemi, głosił zbawienie i potwierdzał to naocznymi cudami.
Nawet złe duchy były Mu posłuszne - choć to dla mnie było nowe przeżycie, jeszcze bardziej utwierdziłem się w wierze w zwycięstwo Chrystusa nad śmiercią, nad diabłem.


Na koniec dnia zeszliśmy na sam dół stadionu by być jak najbliżej ołtarza... miałem okazje przez chwile być o parę metrów od o. Bashobory, promieniował pokojem i miłością.. ludzie się do niego garneli...
a On ciągle powtarzał że jest zwykłym kapłanem.. i że to Jezus działa przez Niego!
Momenty które utkwiły mi szczególnie w pamięci?
- gdy cały stadion śpiewał Koronkę do Miłosierdzia Bożego.. i promienie słońca padały prosto na ołtarz w kształcie serca... Obok stała siostra zakonna, widziałem jej łzy.
- pokorne oczy o. Bashobory.. który pomaga tylu biednym w Afryce.. i mnie biednemu w wierze
- Komunia Święta - gdy po całym stadionie kapłani roznosili Ciało Chrystusa - przepiękny widok..
- Uwielbienie po Komunii... Stadion oszalał na punkcie Jezusa :) mali, duzi, chorzy, zdrowi... wszyscy byli w śpiewie, tańcu i oklaskach Jedno...
- Modlitwa za ludzi obok, gdy wszyscy położyli na siebie ręce i w ciszy modlili się za drugą osobę
- Radość, radość i jeszcze raz radość ludzi w okół


Chwała Panu za ten niezwykły dzień Jego panowania w naszej stolicy kraju! Chrystus Królem!

 

Janusz H.

 

W Boże Narodzenie 1995 r. otrzymałem w prezencie od brata czasopismo „Różaniec”, w którym znajdował się artykuł o Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego. Zachwycony tym artykułem poprosiłem o materiały, by bliżej poznać to dzieło. Po raz pierwszy w życiu spotkałem się z tematem tak trudnym i bolesnym. Nie był mi on wcześniej w takim stopniu znany, gdyż starano się go przemilczać, wyciszać publicznie i uznawać jako nie istniejący.

W sposób szczególny mogę podkreślić, że pielgrzymki błogosławionego Jana Pawła II przygotowały mnie i zapewne wiele osób, do decyzji, by stanąć w obronie życia dzieci poczętych, a zagrożonych zabiciem. Ta postawa to przede wszystkim  modlitwa, uczenie się jak postępować oraz konkretne czyny. Pamiętam jak po przeczytaniu Encykliki „Evangelium vitae” w moim sercu utkwiły słowa: „Pilnie potrzebna jest wielka modlitwa za życie, przenikająca cały świat”.

 

Każdy z nas otrzymuje od Boga czas szczególnej łaski, z którą współpracuje lub na którą się zamyka. Wiedziałem, że Bóg powołuje mnie do  podjęcia konkretnego działania. Po otrzymaniu materiałów, przedstawiłem ks. Proboszczowi tematykę dzieła Duchowej Adopcji, prosząc jednocześnie o zgodę na złożenie przyrzeczeń. Ksiądz Proboszcz wyraził zgodę i pierwsze przyrzeczenia miały miejsce 25 marca 1996 r. w święto Zwiastowania Pańskiego. Dla mnie było to wielkie przeżycie i ogromna radość, z faktu zaistnienia tego ruchu w naszej parafii (pw.św. Jana Chrzciciela w Pawłowicach) i na ziemi śląskiej. Zawierzyłem Bogu to dzieło i wszystkie owoce modlitwy, przez wstawiennictwo Matki Bożej Królowej Polski.

„Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficie rozlała się łaska” (Rz 5, 20).

Podczas  rekolekcji animatorów na Jasnej Górze, usłyszałem wiele świadectw, matek i ojców, którzy wyznawali publicznie grzech aborcji na swoich dzieciach. Mówili, że było to czasem nawet kilka dokonanych aborcji. Ojciec rekolekcjonista zauważył, że mimo iż ten grzech ciężki został im odpuszczony podczas spowiedzi świętej, czują oni nadal straszne piętno swego czynu. Te osoby pragną zadośćuczynić, gdyż doświadczają wielkiego bólu i poczucia winy. Dlatego przestrzegają innych i proszą by nie ustawać w obronie życia, by strzec młodego pokolenia od konsekwencji zabójstwa poczętych dzieci. Po usłyszeniu tych świadectw głęboko zrozumiałem, że to nie czas oskarżania, ale czas błagania Boga o przebaczanie za grzechy dzieciobójstwa, za cały ogrom zbrodni popełnionych na dzieciach poczętych. One są najbardziej niewinne i bezbronne. To święci męczennicy „holokaustu współczesności”. Nadal, co roku ginie ich ok. 50 milionów, czyli każdego statystycznego dnia  140 tysięcy (Służba Życiu 2/2008). Należy przytoczyć tu słowa kardynała Karola Wojtyły: „Nie ma niewinnych, wszyscy jesteśmy winni”.

Fundamentem pozytywnego działania jest intensywna modlitwa. Tak więc, żeby modlitwa była owocna, musi być wytrwała, systematyczna i ufna. Potrzeba uznać, że wszystko zależy od Boga, a sami nic uczynić nie możemy. Ważna jest pokora serca na wzór świętej Rodziny. Walcząc o dzieła które są miłe Bogu, doświadczymy przeróżnych przeszkód, niezrozumień i cierpień. Ojciec rekolekcjonista uzasadniał to tym, że zły duch chce nas doprowadzić do niewiary i zwątpienia. Jednak zwycięstwo jest po naszej stronie, gdyż Jezus Chrystus zwyciężył śmierć.

W naszej parafii corocznie, od 17 lat, w ramach Duchowej Adopcji wiele osób podejmuje modlitwę w obronie poczętych dzieci, zagrożonych zabiciem w łonie matki. Uroczyste przyrzeczenia D.A. są podejmowane podczas Mszy Świętej w święto Zwiastowania Pańskiego, które na ogół przypada 25 marca. Dzień ten w Kościele obchodzony jest jako „Dzień Świętości Życia”. Bóg Wszechmogący wybiera nam to dziecko, za które ofiarujemy krótką modlitwę i jedną dziesiątkę różańca świętego. Modlitwa trwa 9 miesięcy. Osoby mogą podjąć także inne dobrowolne postanowienia. Wokół tej wspólnoty powstało wiele inicjatyw, taki jak: droga krzyżowa dziecka poczętego, różaniec w każdy I-wszy piątek miesiąca w intencji dzieci poczętych i daru rodzicielstwa dla oczekujących potomstwa, pomoc samotnym matkom i rodzinom wielodzietnym, wspieranie działań ustawodawczych, chroniących życie od poczęcia do naturalnej śmierci.

 

Świadectwa:

Bezdzietne małżeństwo z naszej parafii modliło się w Duchowej Adopcji od pierwszych przyrzeczeń. Po kilku latach modlitwy Pan Bóg dał im rozpoznanie do podjęcia adopcji dwójki dzieci z domu dziecka. Dziś są szczęśliwą rodziną. Matka wyznaje, że Duchowa Adopcja pomogła im podjąć decyzję o realnej adopcji. Ojciec rodziny dodaje: „Dalej odmawiam modlitwę Duchowej Adopcji, bo nie mogę tracić czasu dla ratowania życia bezbronnych dzieci.”

 

Nie sposób mi samemu wyrazić dziękczynienia Bogu za to, że tak ogromnie mnie obdarował, że dał mi życie. Mam trojkę dzieci. Córka najstarsza, 32 letnia Basia, jest dzieckiem autystycznym. Duchowa Adopcja pomogła mi darzyć jeszcze większą miłością dzieci chore, cierpiące czy kalekie. Dzięki D. A. odkryłem jak bardzo ważne jest zachęcanie już małych dzieci i młodzieży do modlitwy za dziecko nienarodzone, zagrożone zabiciem w łonie matki. Gdy to zakorzenimy w sercach młodych ludzi nie doświadczymy problemów wychowawczych! Oni sami staną się wrażliwi na pomoc bezinteresowną. Doświadczą przy tym ogromnej łaski w prowadzeniu przez Pana Boga. Odważnie staną po stronie świętości życia i budowania cywilizacji miłości.

 

                                                                                /animator D.A. Stanisław/

Na poważnie moja droga do Pana Boga rozpoczęła się w 1978 roku. Do tego czasu byłem związany z Kościołem poprzez służbę ministrancką, a wiara ograniczała się do dyżurów przy ołtarzu, nabożeństw spowiedzi w myśl zasady „bo trzeba”. W grudniu wspomnianego roku w naszym Kościele odbywały się rekolekcje ewangelizacyjne. Dzięki nim zrozumiałem, że wiara może mieć konkretny, realny wymiar w moim życiu. Kolejne lata to czas cotygodniowych spotkań, rekolekcji i życia ze Słowem Bożym. Jezus stał się obecny w moim życiu, pozwolił mi dokonywać rozsądnych wyborów i żyć z godnie z sumieniem. To było bardzo ważne w młodzieńczych latach i w czasach kiedy byłem studentem.

Miałem kilka sytuacji gdzie Pan Bóg przemawiał do mnie przez innych ludzi , kilka bardzo ważnych sytuacji. Wiara przyjmowała konkretny realny wymiar. Ale o tym, może przy innej okazji, na to potrzeba sporo czasu.

Mam żonę , ona również była ze mną we wspólnocie. Od 1987 roku jesteśmy małżeństwem, a dzień 25 lipca , dzień naszego ślubu jest jednym z najważniejszych w naszym życiu.

Pismo Święte, modlitwa, sakramenty , Eucharystia – to podstawa mojej wiary dziś. Wiary, która upewnia mnie, że Jezus jest z nami po wszystkie dni, aż do skończenia świata.

Bogu niech będą dzięki.

Pozdrawiam.

Tomasz Zubilewicz

Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu,
ta, która kocha syna swego łona?
A nawet, gdyby ona zapomniała,
Ja nie zapomnę o Tobie.
Oto wyryłem cię na obu dłoniach,
Twe mury są ustawicznie przede Mną.
Iz 49,15-16


Bóg, Stwórca, Miłosierny Ojciec i Pan wszechświata pozwolił mi doświadczyć Jego niesamowitej hojności! Która przewyższa wszelki umysł… Mam nieodpartą chęć podzielenia się z całym światem, tym, co Pan mi uczynił! Niech to świadectwo będzie na Jego chwałę!
Więc do dzieła :)
Miałem okazje przeżyć I tydzień rekolekcji Ignacjańskich w Czechowicach-Dziedzicach.
Czyli prawie 8 dni milczenia, medytacji nad własnym życiem w świetle Boga - Miłości. Rekolekcje opierały się na rozmyślaniu o swoim grzechu i Miłosierdziu Boga.
Była to szkoła zaufania Jemu… już przyjeżdżając miałem gotowy plan w głowie na rekolekcje, cieszyłem się, że nie ma mojego współlokatora i będę mógł być sam w pokoju.. by skupić się całkowicie na Bogu, ale On miał inne plany  współlokator przyjechał troszkę później, choć wtedy się zdenerwowałem, to teraz nie przestaje Bogu dziękować, bo dzięki niemu zrozumiałem wiele moich wad w relacji z drugim człowiekiem. Jezus dał mi poznać co znaczy „najpierw wyjmij belkę z Twojego oka..” Zobaczyłem, że to, co złego widzę w drugim człowieku, jest odbiciem mojego grzechu, do którego nie chce się przyznać! Nie sądźcie a nie będziecie sądzeni! Bo tak naprawdę osądzając drugiego człowieka osądzamy swój grzech… najbardziej zabolało mnie to, że byłem tak ślepy na swoją nędze, na swoje błoto. Bóg dał mi doświadczyć nie tylko swojego bagna, ale i syfu grzechu całego świata, niesamowicie przygniatające! Gdyby nie Bóg i Jego miłosierdzie, nie wytrzymałbym tego psychicznie…
Zobaczyłem jak sam siebie oszukuje, jak wszyscy się oszukują, jak ranią drugiego człowieka i przez to ranią Boga… a największą raną w samo serce Boga, Chrystusa na krzyżu jest niewdzięczność ludzka! To jest tak, choćbym chciał dla kogoś dobrze a on odczytywał to jako coś złego… Jezus ukochany Pan nie chce niczego poza naszym szczęściem! Chce nas obdarować swoją miłością, walczy o nas i czeka cierpliwie… a pokochać Go mogę dopiero gdy przyznam jak słaby jestem, jak nędzny. Tak, Chrystus który zna mnie na wylot, przenika mnie pokazał, że jestem grobem pobielanym, na zewnątrz wszystko pięknie, a wewnątrz syf. Oddać mu swoją słabość, swój egoizm i pychę, bo nie ma głupszej sprawy na świecie jak nie oddanie się Chrystusowi! On obalił mój stereotyp, że święty człowiek jest bezgrzeszny! Święci ludzie czuli się największymi grzesznikami! Przypomniałem sobie o papieżu Janie Pawle II, był co tydzień w spowiedzi… a ja przed tymi rekolekcjami nawet nie byłem, bo nie bardzo czułem że zraniłem Boga… pod koniec rekolekcji, gdy zobaczyłem jak bardzo jestem obdarowany i jak niewdzięczny, oddałem się Jemu, dał mi łaskę szczerych łez żalu za moje grzechy i gdy ksiądz w spowiedzi odpuszczał mi grzechy, usłyszałem słowa Pana w sobie „Witaj w domu mój Synu”… Jestem jak nowonarodzony! Bóg zapomniał o moich grzechach! :) ale mam też świadomość tego że jestem słaby że upadam i będę upadał, to pomaga mi Jemu zaufać. „Oto Ja dokonuje rzeczy nowej” Tak to Bóg, jedyne dobro we mnie dokonał we mnie cudu uzdrowienia, On dla którego mrok jest jak dzień wlał w me serce wszystko, to jest miłość! Czuje się najbogatszym człowiekiem na ziemi nie mając nic, poza Bogiem!
Dał mi poznać że powinienem żyć tu i teraz nie w iluzorycznym świecie marzeń, ani nie w świecie roztrząsania przeszłości, tu i teraz intensywnie! Może przeżyłem 20 lat życia, ale ile chwil było w teraźniejszości? To jest życie poza życiem… ono wymykało mi się z rąk a ja nawet o tym nie wiedziałem! Człowiek pełny Boga to człowiek stojący mocno na nogach.
Wielkim darem na tych rekolekcjach było odkrycie i przyjęcie Maryi jako mojej Mamy :)
Nie ma piękniejszej nad Nią! Pokorna służebnica Pana, Matka Miłości i wszystkich grzeszników… czułem się tam nieraz jak u Mamy za piecem ;) Jej przesłanie i jedyne zdanie do nas skierowane niezwykle trafiło mi do serca „Uczyńcie wszystko, cokolwiek wam powie” Ona nas kocha! Wie, że jedyne szczęście możemy odnaleźć w Bogu przez służbę Jemu.
Największym zakłamaniem szatana jest to, że Bóg nie chce naszego szczęścia, wtedy boimy się mu zaufać, nigdy mocniej jak teraz, wierze w to że On pragnie mojego szczęścia i człowiekiem który prawdziwie żyje, będę wtedy, gdy powierzę Mu swoje życie, co dzień na nowo, co dzień głębiej! Człowiek nie jest piękniejszy i nie jest bardziej człowieczy jak gdy klęczy przed Panem! Gdy uznaje swoją zależność od Niego! To jest zależność która daje wolność! Bo to logika Miłości Boga która oddycha wolnością. Zrozumiałem też że na ziemi walka jest tak naprawdę o ostatnie miejsce „ostatni będą pierwszymi” i oto by stać się dzieckiem Boga „jeśli nie staniecie się jak dzieci nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”.
Odkryłem na tych rekolekcji również niezwykłą moc Eucharystii, przeżywanego dziękczynienia, zejścia Boga na ziemie i jego realnej obecności w tym białym opłatku chleba… ogarnia mnie niesamowite szczęście na myśl, że On chce być tak blisko Nas, że chce oddawać swoje życie za nasze w każdej mikrosekundzie!
Bóg jest łaskawy!
Jak bardzo? Oj… po pierwszym dniu, wieczorem stwierdziłem, że już dawno nie przeżyłem takiego dnia, który był cały poświecony Bogu i uśmiechnąłem się szeroko, bo czułem że był jednym z najpiękniejszych dni mojego życia, zadałem sobie i Jemu pytanie można by jeszcze więcej? Ah ta ludzka zachłanność ;) rozumem pomyślałem, że sobie tego nie wyobrażam.. serce dawało mi odpowiedź że można.. o wiele więcej… i tak było co wieczór, patrząc na cały miniony dzień… łaska przewyższała moje wyobrażenia! Bóg ciągle mnie zaskakiwał, przez cierpliwość i oddanie się Jemu, dawał mi i dawał… To piękne jest, że wszystko dzięki Niemu! On mnie otwierał na siebie, powoli uzdrawiał… i po prostu kochał! I kocha nadal! :) po wieki!
W drugi dzień spacerując po parku przypomniała mi się myśl sprzed kilku dni, myślałem wtedy jak to jest w Raju, że chyba się nieźle zanudzimy, bo życie będzie trwało wieczność ;) a teraz po 2 dniach milczenia i rozważaniu o Miłości Boga, zapytałem siebie czy tak jest w Niebie? Bo jeśli tak to ja się pisze i daj Panie na całą wieczność! :) odpowiedź Pana jak zwykle zaskakująca: To tylko kropelka tego oceanu który będzie w Niebie! Warto żyć dla Miłości oj warto kochani! :)
Zobaczyłem wtedy też gwiazdę na niebie i na moich oczach zasłoniły ją chmury, zrozumiałem wtedy, żebym zapisał sobie to doświadczenie Miłości Boga głęboko w sercu, że przyjdą ciemniejsze dni, przyjdą chmury, ale bym wiedział, że za nimi jest Światło które wiecznie świeci! Tak wiem że będzie ciężko! Bóg dał mi poznać że parę minut modlitwy w tym czasie, który przyjdzie i nic nie będę odczuwał, gdy będzie mi ciężko, będzie dla Niego cenniejszy niż parę dni uwielbienia w czasie pociechy i gdy wszystko się układa! Ale teraz ten czas doświadczenia Miłości zakorzeniony w moim sercu ma mnie podtrzymywać, musze nabierać dystansu do uczuć swoich, bym stawał się od nich wolny dla Pana! Bym tą wolnością kochał ludzi i Boga!
Mógłbym tak jeszcze długo, bo o Miłości można wiecznie pisać a i tak ledwo dotknę istoty :) na tym zakończę, zacytuje jeszcze parę fragmentów przemyśleń z mojego notatnika z rekolekcji. Życzę Tobie człowieku, który to czytasz i modlę się o to byś mógł zobaczyć jak bardzo jesteś obdarowany przez Boga i jak On o Ciebie walczy! Pragnie i kocha Cię.
„Dziękuje, że stworzyłeś mnie tak cudownie, godne podziwu są Twoje dzieła. I dobrze znasz moją dusze.” Ps 139,14

Fragmenty przemyśleń:
„Jezus oczekuje że otworze się jeszcze bardziej… Jak głęboko dam Mu zajrzeć? Boję się… oby jak najgłębiej… To piękne, że tak mnie do Niego ciągnie… To Jego łaska…”

„Światło jest we mnie! Bóg uzdrawia i sprawia że czuje się spokojny.. uczy mnie czekać cierpliwie… Jestem bogaty Tobą Panie! Ty mnie otwierasz… Chwała Ci Panie Jezu”

„To już koniec dnia, dnia Drogi Krzyżowej i cierpienia z Chrystusem, chce pozostać i czuwać przy Nim prawdziwie obecnym w Najświętszym Sakramencie. Chcę być blisko Niego, a wciąż oddalam Go od siebie…”

„Moje serce przy Jego sercu.. Bym nauczył się rytmu piosenki życia i szczęścia… melodii Serca Boga… cisza.. trwam…”

„Bóg uczy mnie czym jest cierpienie, jak go przyjmować… Patrzę na brud swój i wiem że jestem chory… ale takim Bóg mnie kocha. Bądź wola Twoja jakie to straszne słowa.. bo pełne ufności i zgody na wszystko! Pamiętaj! Jesteś tu na chwile, Bóg doświadcza by być bliżej Ciebie, kocha Cię i nigdy z Ciebie nie zrezygnuje! Wypowiadam moje niezdarne… Kocham Cię Jezu…”

„Nic poza Bogiem nie ma znaczenia”

„Moje serce jest spokojne, bo Pan jest miłosierny”

„…to była najczystsza łza w moim życiu… łza przeżywania żalu oderwania od Miłości i zranienia Boga… łza która nie umiała pojąć że Bóg przyjmuje z otwartymi ramionami mnie grzesznika… łza… miłości płynącej z miłosierdzia… to były gorzkie łzy.. ale jak długo czekałem na tą chwilę! Chwile powrotu do Domu.. Bogu niech będą dzięki za te łaski! Dla Jego bolesnej męki, miej miłosierdzie dla nas i całego świata.”

„w miłosierdziu Twoim Panie: Spustoszyć siebie, by być pełnym. Być słabym by być mocnym. Dostrzegać niewdzięczność by kochać. Umierać sobie by żyć.”

„Przyszłość pozostaje niewiadomą… lecz przyjmę ją z miłością i bez niepokoju… przyszłość Januszu… zależy od Miłości”

„Po co słowa?! – Miłość mówi wszystko.”

„Każdy ma swoją drogę do Boga”

„Wszystko jest darem WSZYSTKO. Świat stanął w miejscu na 7 dni… by udać się w wędrówkę poza czas. W wędrówkę po Boga, w wędrówkę najdalszą z możliwych… do swojego serca. Najdalsza wędrówka stała się niczym i wszystko zmarniało przy spojrzeniu Bożego Miłosierdzia… Warto iść! Warto biec!! Warto… dla Prawdy warto.”

„Dziś widziałem łzy szczęścia, to jeden z najpiękniejszych widoków na ziemi…”

„Trzeba wrócić, co najważniejsze ze swoim łożem „wstań weź swoje łoże i idź..” i stoczyć walkę o zmartwychwstanie… To walka ciągłej akceptacji coraz głębszych zranień… niewdzięczności. Smutna droga? Raczej ciężka… bo to droga krzyżowa… Moja droga krzyżowa, której nadzieją jest szczęście!
Dziękuje Jezu że pozwoliłeś mi upaść z Tobą… że mogłem odczuć ciężar krzyża…”

„Bóg pragnął większego zbliżenia, kazał mi podejść na wysokość pierwszych rzędów i powiedział bym uklęknął… ale ja uparty nie ufałem głosu w sobie… po czym położył mnie… na kolana pytaniem: „kochasz mnie?” zatkało mnie… Nie mogłem wykrztusić myśli… Mówiąc „kocham” wiedziałem, a raczej widziałem jak grzech we mnie mówi „nie” – lekcja pokory.”

„Mam Mamę! To najpiękniejsza Mama we wszechświecie! Dziś Mama ma święto w Częstochowie, jestem Jej ogromnie wdzięczny za to, ze jest i kocha i pokazuje mi jak żyć.”

„Wyjechali… wiele pięknych spojrzeń, uśmiechów, rozmów… patrzałem i podziwiałem… Jak Bóg w każdym działał swoją miłością… każdy jest rzeką łask Pana… Tu był ocean Miłości Pana… Wylał się na mnie, pochłonął mnie…”

„Wielbiłem Boga we wszystkich rzeczach, które dał mi tu przeżyć, gdy tak wspominałem, zdania, myśli, wydarzenia, obrazy… Widzę wielką hojność Boga w tych dniach, widzę jak do mnie docierał… co najlepsze to nie koniec! Bóg nie ma końca miłości, to dopiero początek… kolejny, ale jakże ważny..”

Chwała i dzięki Królowi królów,
Bogu memu jedynemu.
On w swym przedziwnym zamyśle
Stworzył we mnie miejsce dla siebie samego.
Nie ma większej radości
Nad szczęście odkrywania Boga w sobie.
Niech będzie uwielbiony Jezus Chrystus
Który w swej dobroci dał mi siebie
Bym przechodząc przez ciemne ścieżki życia
Miał w sercu Jego światło.
Będę wielbił Pana Wojownika Wielkiego
Dał moc swemu żołnierzowi stoczyć bitwy z zasadzkami złego,
Doświadczając mnie cierpieniem
Umocnił mnie i dał mi zrozumienie niezrozumiałego.
Jak garncarz lepi mnie i kształtuje
Widzę i dziękuje, że mogę służyć memu Przyjacielowi.
Czekam chwili kiedy we mnie, będzie więcej Ciebie niż mnie,
Kiedy nie będę wielbił, bo Ty uwielbisz się we mnie sam.
Twoje spojrzenie, Boże, uzdrawia i oczyszcza!
Chwała Ci!


Janusz

„Zabierz, Panie, i przyjmij całą moją wolność,
pamięć moją, mój rozum i całą moją wolę,
wszystko, co mam i co posiadam.
Ty mi to, Panie, dałeś, Tobie to zwracam.
Wszystko jest Twoje.
Rozporządzaj tym według Twojej woli.
Daj mi tylko miłość Twoją i łaskę,
a to mi wystarczy”
św. Ignacy Loyola



„Tylko w nieskończonej ciszy,można zacząć słyszeć. Tylko tam,gdzie nie ma słów,można zacząć widzieć.”

Czyli 4 dni milczenia, milczenia wśród ludzi, ale rozmowy z Panem Bogiem. Człowiek jest stworzony z miłości i do miłości. Z miłości Pana Boga który tchnął życie w niego, bo tego chciał zrobił to po przemyślanej decyzji, decyzji tego by powstało nowe życie z Jego Boskiej woli, wybrał rodziców na Jego narzędzie by mogli przekazać to życie.

Bóg który był naszym pierwszym rodzicem, podarował nam życie,ale też podarował nam wszystko wokół – dał świat swoim ukochanym dzieciom.

W ciszy tak blisko Jego,czułam się taka potrzebna, taka ważna dla Pana Boga, nie było wokół mnie nikogo, nie mogłam do nikogo uciec, tylko do niego miałam wybór uciec do domu,albo uciec do Niego do Jego serca i tak właśnie zrobiłam, ten azyl, obcowanie z Jezusem w jednym domu, spanie z nim za „ścianą”, ja Go czułam. Byłam w obcym miejscu obcym łóżku z reguły człowiek czuje się źle a ja czułam się tak bezpiecznie, wiedziałam że nic mi nie grozi bo Pan Bóg jest tak blisko. Nie czułam żadnych uniesień emocji, zwanego potocznie fruwaniem, ale ja to po prostu wiedziałam taka głęboka świadomość, że Bóg mnie stworzył z swojego serca, czyli mnie zaplanował, czyli nie byłam takim byle czym, czyli chciał mojego istnienia czyli po coś ono ma być, czyli mnie kocha, dał mi dar życia, wybrał tych a nie innych rodziców by go realizowali może nie zawsze wychodziło ale dali na tyle ile mogli siebie, a resztę luk, ran, braku miłości chce wypełnić sobą, nie stworzył by mnie gdyby chciał żebym cierpiała, rodzice nie chcą by ich dzieci cierpiały, nie daje On i nie odbiera, czasem musi nam zabrać rękę z ognia bo ją na siłę chcemy tam dać, wtedy uważamy że nam nie daje tego czego chcemy ,a on po prostu robi to dla naszego dobra, cierpienie może być Błogosławieństwem.

Zanim ukształtowałem Cię w łonie matki znałem Cię, niesamowite. Znał nas, zna nas, od początku do końca.
Bycie razem z Jezusem jest najważniejsze nie liczy się w jaki sposób ale że razem.

Małe dziecko rusza stópkami i to jest jego modlitwa, zwyczajnie po prostu się modlić, tak jak umiem,jeśli już chce rozmawiać z Bogiem to to jest modlitwa.
Bóg chce nam dać, bardzo wiele, tylko nie zawsze potrafimy to przyjąć nie chcemy od Niego przyjmować, a jak możemy dawać dalej bez przyjęcia czegoś od Boga? Bez Jego łaski nie jesteśmy w stanie nic zrobić, więc musimy ją przyjąć od Niego, a daje tak wiele, od życia po cały świat tak pięknie stworzony i ludzi którzy nas otaczają. Przyjmowanie Jego Miłości i łask jest naszym powołaniem które każdy otrzymał i nie musi go nawet rozeznawać, zostaliśmy do tego przeznaczeni by przyjmować od Pana Boga jego miłość.

Rekolekcje są czasem trudnym, bo spotkanie w ciszy z samym sobą nie jest łatwe, prawda często boli, ale lepiej gorzka prawda niż cudowne kłamstwo. Bo Pan Bóg w ciszy mówi bardzo głośno słychać wszystko bardzo dokładnie, najbardziej przemawia w tak banalnych rzeczach jakich w zwykłej rzeczywistości nie dostrzeżemy nigdy, otóż to np. w zupie, albo wiewiórce, w zachodzie słońca, czy jakiś człowiek potrafi stworzyć tak piękny widok jak zachód? Nie. A Bóg tak.

Tylko dzięki Jego łasce możemy żyć, gdybym nie ona byśmy umarli. A dzięki Jego miłości nasze życie może być piękne, Miłość czym że jest miłość? Bóg Cię kocha- ile razy słyszałam to w swoim życiu, dlatego początkowo temat rekolekcji Boża miłość, sprawił że pomyślałam że przecież ja to wiem i to trochę nudne jedno i to samo Bóg Cię kocha, kocha kocha. I co z tego że kocha? Jak jak nic nie czuje, nie czuje miłości... żadnej. Ale tutaj nie chodzi o czucie, ale o punkt patrzenia na tę miłość, bo gdyby nie Ona, była bym niczym, jak jest napisane, gdybyś miłości nie miał byłbyś niczym. Miłości czyli czego? A raczej kogo Boga. Bóg- Miłość. O miłość woła świat, o miłość wołam ja, wszyscy szukają, tylko dlaczego czasem w całkiem odwrotnym kierunku, a On Cicha Miłość w Tabernakulum czeka, cierpliwie, łaskawie, przebaczają wszystko co złe, wybaczając każdy grzech, trzeba tylko przyjść i przyjąć te miłość, tę łaskę otworzyć oczy i serce, niby tak mało a tak wiele, a tak bardzo się zamykamy na to, łatwiej patrzeć na połowę pustej szklanki niż tej pełnej, pełnia będzie w domu Ojca w Niebiańskim domu, teraz możemy przyjąć to co Bóg ma dla nas, bo daje nam o wiele więcej niż chcemy, a nawet jak nie chcemy to i tak daje, daje siebie, daje ludzi daje powietrze,słońce,deszcz... wszystko! I to nie jest pustka gadka,że Bóg kocha, choć i to nam ciągle mówi ale swoje słowa popiera czynami, bo miłości bez czynów nie ma, ale On pokazuje każdego dnia daje tyle darów miłości, tylko te wszystkie dary stały się dla nas zwykłe, i myślimy często że są naszą ludzką zasługą, ale nic nie jest nasza zasługą nic, przy okazji nie potrafimy ich docenić tylko narzekamy na to czego nie mamy, a nikt nie widzi tego co mamy, a jakim skarbem jest Eucharystia, sakrament pokuty i wiele wiele innych.

Czymże jest człowiek że o nim pamiętasz, kim musimy być że przebacza nam każde grzechy to całe bagno w które ciągle wchodzimy, czy ktoś jest w stanie przebaczyć takie okropności, tylko On Bóg nasz Ojciec. To wszystko takie banalne, tylko że w tej prostocie tkwi taka głębia że szok. Jezus też był człowiekiem czuł to co my, żył, kochał, miał uczucia, emocje, ale oddał Je Panu Bogu, powiedział tak, wiele radości, wiele cierpienia, by zwyciężyć na krzyżu, tam największa miłość się objawiła, na krzyżu, oddał siebie w całości zgodził się z wolą Ojca na oddanie siebie, mimo tego że prosił o oddalenie tego kielicha ale jeśli tylko Bóg tak zechce, i wrócił do niego do Niebiańskiej Chwały, do domu Ojca... by dać nam życie, byśmy mieli życie wieczne, zwyciężył za nas, kiedyś przyjdzie wrócić z Jego domu wyszliśmy i tam wrócimy. Oby Ufam że tam właśnie się spotkamy. Pochylił się nad mną z krzyża bym znalazła miłość w sercu Jezusa nie to nie będzie teraz bajkowe życie będzie takie samo z trudnościami, grzechami upadkami zwątpieniami, ale tak jak dziecko upada i obdziera kolana, tak Pan Bóg mnie będzie podnosił, nawet jak się totalnie potrzaskam to otrze podniesie, miałam taki obraz pewnego dnia za oknem, mianowicie, szedł tata z dzieckiem które ciągle uciekało i przewracało i czasem tato zdążył złapać je za nim się przewróciło a czasem nie i dopiero jak upadło to leciał i dźwigał - to był taki piękny obraz Ojca który zawsze jest i czuwa. Ale im więcej Jego miłości tym więcej zły będzie też kusił i działał, jest mądrzejszy od nas i nie da nam spokoju będzie kazał patrzeć na te pustą połowę szklanki
...i nachodzi często taka pokusa by właśnie tak patrzeć, ale ja wierze że Pan Bóg da mi wtedy siłę by spojrzeć na miłość, miłość wokół i miłość na krzyżu jak i miłość w nas samych, Pan Bóg daje łaskę by zwyciężyć zło. Sama nie dam rady, nigdy nie dawałam sobie sama rady,ale z Panem Bogiem i jego miłością wszystko jest możliwe, nie ma rzeczy nie możliwych dla Pana Boga, a moc w słabości się doskonali ważne by powstawać i szukać Miłości tej Jedynej Bożej Miłości.

Na rekolekcjach jest łatwo spełniać wolę Pana Boga kiedy nie ma przeciwności i wszystko sprzyja modlitwie, medytacjom itp., ważne teraz żeby nieść Pana Boga w życiu tę szarą czasem trudną codzienność, by nadawać jej kolorów Panem Bogiem i jego miłością. Panie daj siły by iść za Tobą i świadczyć życiem o Tobie. Daj wyrwać się z siebie by stawać się Tobą- Miłością. Niech Fundamentem mojego życia będzie Jezus Chrystus.

Za niesamowity czas milczenia, otwierania oczu serca,łaskę poznania Jego miłości, za wszystkich Ojców Jezuitów za ich posługę i wszystkich uczestników tych rekolekcji niech będzie Chwała Panu na wieki wieków.



„A oto Ja czynię cię dzisiaj twierdzą warowną,
kolumną żelazną i murem spiżowym przeciw całej ziemi,
przeciw królom judzkim i ich przywódcom,
ich kapłanom i ludowi tej ziemi.
Będą walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają cię zwyciężyć,
gdyż Ja jestem z tobą - wyrocznia Pana - by cię ochraniać"
Jr1,18-19



Ania H.

Darowizny na cele kultu religijnego

nr konta:

81 8447 0005 0000 0534 2000 0001
Bank Spółdzielczy w Pawłowicach

Bóg zapłać za wszelką pomoc materialną!

Adres

Parafia Rzymskokatolicka
pw. św. Jana Chrzciciela

ul. Biskupa Pawłowskiego 7
43-250 Pawłowice
tel. (32) 472-19-11

Delegat Arch. Katowickiej ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży

Ks. Łukasz Płaszewski
Kuria Metropolitalna
ul. Jordana 39 (wejście od ul. Wita Stwosza 16, poziom -1)
40-043 Katowice
kom.: +48 519 318 959
e-mail: delegat.dm@katowicka.pl

Licznik odwiedzin

Dzisiaj 43

Wczoraj 156

W tym tygodniu 369

W tym miesiącu 4513

Od 8 października 2012 711883

Currently are 5 guests and no members online

Kubik-Rubik Joomla! Extensions