Ważne ogłoszenia
O Parafii
Duszpasterstwo
Wspólnoty i Grupy Formacyjne Dorosłych
Wspólnoty i Grupy Formacyjne Dzieci i Młodzieży
"Nowy" nabytek
Następnego dnia spotyka swoją sąsiadkę, dzielą się wrażeniami, a ta, zdziwiona, mówi:
-...jak to nic nie było? Ja znalazłam piękny, duży krzyż, drewniany, z figurą Jezusa.
Kobiety wróciły do domu. Krzyż zawisł w pokoju na poddaszu (nie pasował do wystroju pomieszczeń).
Latem, kobietę odwiedził wnuczek. Bawiąc się z dziećmi w chowanego, dotarł także do tego maleńkiego pokoiku, mieszczącego się na górze. Po chwili, gospodyni domu słyszy ciche szlochanie. Wychodzi po schodach i z zaciekawieniem wchodzi do pomieszczenia, skąd dochodzi płacz. Kobieta nie wierzy własnym oczom: dziecko klęczy na podłodze i wpatruje się w zakurzony nabytek.
-Co się stało?
Dziecko, wstaje z podłogi, zapłakaną buźkę chowa w spódnicę babci i szepcze:
-Bo, bo Jezus wisi na krzyżu, umiera, a ja nie umiem mu pomóc...
____
A Ty, która postawa człowieka odzwierciedla Ciebie?
"Nie taki cud"
Jest to historia, która wydarzyło się nie tak dawno temu. Pewnego wigilijnego wieczoru, kiedy już wszyscy poszli spać i tylko ja, i moja ciocia jeszcze podziwiałyśmy za oknem lecące z nieba płatki śniegu, powiedziała nagle:
- Zobacz - Jaki ten świat jest piękny, prawda?
- Tak - odpowiedziałam w pełni o tym przekonana, - to cudowne że spadł dzisiaj śnieg. Jest tak ... świątecznie.- dodałam, kiedy nagle ciocia roześmiała się. Zaskoczona popatrzyłam na nią, a ona tylko uśmiechnęła się tajemniczo i powiedziała:
- Posłuchaj, opowiem ci coś, o czym mi przypomniałaś. Masz ochotę posłuchać? - nie czekając na moja odpowiedz, mówiła dalej- Nie rozpocznę od rdawno, dawno temur1; bo to co ci chcę powiedzieć miało miejsce całkiem niedawno. I chyba nawet znasz osoby, o których będę mówiła...- jej oczy zaszły mgłą wspomnień. Wiedziałam ze ona znajduje sie tam, gdzie ta historia miała miejsce.
***
Michał właśnie wracał z kuchni, gdzie podjadł po obfitej kolacji (Ola wciąż się dziwiła gdzie mu się to wszystko mieści), kiedy postanowił zajrzeć do pokoju swojej córki. Był ciekawy czy podoba jej się lala, którą otrzymała pod choinkę. Delikatnie uchylił drzwi do pokoju Agusi, patrzy.. a dziewczynka siedzi w kącie skulona i cichutko pochlipuje.
-Kochanie, co się stało? Nie podoba ci się prezent, który dostałaś?- pyta zaskoczony ojciec i podchodzi do dziecka.
-Nie... Lala jest śliczna, ma na imię Kasia. Tylko... tylko... bo mama mnie okłamała!
Michał robi wielkie oczy ze zdziwienia, przygarnia małą do siebie i pyta z przerażeniem w głosie, starając się zachować spokój.-Ale jak to? Dlaczego tak uważasz?- pytał drżącym głosem.
- No bo, no bo... bo Mamusia powiedziała ze w wigilię dzieją się cuda! A już jest bardzo późno i zaraz będę się musiała położyć spać, a jeszcze żaden cud się nie zdarzył! Nic takiego się nie wydarzyło! Mama mnie zwyczajnie okłamała!- łkająca coraz głośniej, wtuliła się w ramię ojca, który głaskał ja delikatnie po głowie. Płacz córki usłyszała Ola, która podeszła cichutko do drzwi i zaskoczona parzyła na nich. Michał nadal trzymając Agę w objęciach czekał, aż się troszkę się uspokoi. Kiedy to zrobiła, zaczął spokojnie:
-Kochanie, mama wcale cię nie okłamała...
-Ale jak to!? Przecież nic takiego się nie wydarzyło!
W tym czasie Ola zorientowała się, z jakiego powodu płacze jej dziecko i cichutko weszła do pokoju, siadając po przeciwnej stronie łóżka.
-Tak kochana -powiedziała nie okłamałam cię. Dzisiaj wydarzyło się mnóstwo cudów.
-Mamusie ma racje- kontynuował Michał. -Bo mówiąc o cudzie nie miała na myśli tego, ze z nieba zaczną spadać śliwki, albo tego, że sztuczna choinka zamieni się w prawdziwą...
Aga mimowolnie uśmiechnęła się, lecz nadal zaskoczona popatrzyła na rodziców. Jej oczy zdawały się mówić: Nie rozumiem. To, co takiego się wydarzyło? Co było dzisiaj cudem? - Mężczyzna mówił dalej- Nie myślała o takich cudach. Mówiąc ci o tym, miała na myśli rzeczy, które mogą wydawać się normalne. Których nie dostrzegamy na co dzień.
-Pamiętasz tego pana, który wczoraj stał pod supermarketem gdzie robiliśmy zakupy? - wtrąciła się Ola
-Tak, prosił o coś do jedzenia, a tata oddał mu swój kołaczyk, który właśnie kupił. - powiedziała zaskoczona dziewczynka.
- Kiedy dzisiaj tamtędy przejeżdżałam, nie było go tam. Może właśnie dzisiaj ktoś zaprosił go na uroczystą kolację wigilijną? To właśnie dla niego cud. Nie spodziewał się, że będzie świętował Wigilię Narodzenia Jezusa w ciepłym domu i naje się do syta. Zapewne bardzo się ucieszył. Może dla jakiegoś dziecka, którego rodzice nie mają pieniędzy, aby kupić mu prezent z okazji świat cudem będzie to ze pod choinką znajdzie koszyk słodyczy. Aga zdawała się już powoli rozumieć, co rodzice chcą jej przekazać. Mama mówiła dalej- Dla jakiejś mamusi cudem może być to, że jej dziecko, które do tej pory nie mówiło, wypowiedziało pierwsze słowo. Dla pana, który skończył dzisiaj pracę tak, ze wątpliwe było, że zdąży na domu, aby zacząć kolacje, kiedy tylko pokarze się pierwsza gwiazdka, cudem jest brak korków na ulicach zawsze zatłoczonego miasta.
-A dla dzieci które chciały pozjeżdżać na sankach - bielutki śnieg, który spadł, chociaż wcale nie był przewidziany? - zapytała z niepokojem Agusia. Jej rodzice uśmiechnęli się i odpowiedzieli, że tak, jak najbardziej.
Wtedy Ola wzięła ja na ręce, pocałowała w policzek i powiedziała
- Dla mnie największym cudem jest to, ze dzisiejszy dzień, mogłam tak wspaniale spędzić z Tobą - dała jej buziaka w nosek, a mała radośnie się roześmiała- i oczywiście z tatą- powiedział to obdarowując swojego męża promiennym uśmiechem.
- Przepraszam mamusiu- Powiedziała Agniesia wtulając się w ciepłą i bezpieczną pierś swojej matki,- Przepraszam, że myślałam, że mogłaś mnie okłamać. Przecież ty nigdy nie kłamiesz.
- Nie zapominaj, że największym cudem są narodziny Jezusa- Powiedział Michał przytulając obie kobiety: tę dużą i tę małą - które były dla niego wszystkim czego pragnął.
Kiedy tak stali przytuleni do siebie, ścienny zegar wybił wpół do jedenastej.
-Najwyższa pora zacząć szykować się do Kościoła, aby przywitać naszego Nowonarodzonego Pana.
- A czy ja mogę iść dzisiaj z wami?- Zapytała Agnieszka tatę.
-No oczywiście!- powiedział z uśmiechem łaskocząc córkę- Tylko cudem będzie to, że nie zaśniesz!
Wszyscy serdecznie się roześmiali
- No to ja ułożę Kasię do łóżeczka i pójdę umyć ząbki. Mamusiu mogę ubrać tę różową spódnice, która dostałam od babci?
- Oczywiście ze tak.- powiedziała Ola, wychodząc razem z Michał z pokoju córki.
Kiedy zamknęli drzwi do jej pokoju, Michał objął swoją żonę, pocałował i wyszeptał:
-Dla mnie największym cudem jest to ze mam teraz ciebie obok, no i oczywiście naszą córeczkę. To, ze mamy mimo problemów co jeść i gdzie spać. Dziękuję za to wszystko Bogu: że jesteśmy wszyscy razem zdrowi i szczęśliwi.
-Dla mnie tez, kochanie - powiedziała Ola- Dla mnie tez...
***
-Czy to ty byłaś tym dzieckiem?- zapytałam zaskoczona.
-Tak, to właśnie Ja. Dzięki temu, że użyłaś dzisiaj słowa rcudownyr1; przypomniała mi się cała ta historia. Pamiętam właśnie, ze wtedy też tak padał śnieg. Jak dzisiaj.
-A nie śliwki?- wtrąciłam.
- Nie, nie śliwki- odpowiedziała ze śmiechem - chociaż kiedy miałam 4 lata a mama powiedziała mi, że w wigilię będą cuda, to liczyłam na śliwki, albo na cukierki z nieba. Nie dostrzegałam wtedy tych maleńkich cudów. Dzięki niej, teraz mogę się cieszyć wszystkim... Nawet tym, że pada śnieg.
-Tak ciociu... Cuda zdarzają się wszędzie i nie tylko w wigilię. Smutne jest to, że ludzie, oczekując na wielkie cuda, nie dostrzegają takich zwykłych, codziennych, które nas otaczają.
-A jest ich całkiem sporo- podsumowała ciocia.
Dzięki jej opowiadaniu ja także nauczyłam się dostrzegać takie małe cuda. Czasami wystarczy się tylko dobrze rozejrzeć, bo one nas otaczają.
Ślady stóp
Którejś nocy przyśnił się pewnemu człowiekowi dziwny sen. Śniło mu się, że spaceruje z Panem Bogiem brzegiem morza, a na nieboskłonie rozbłyskują sceny z jego życia.
Opowiadanie o Janie Chrzcicielu
Świadectwo Jezusa o Janie Chrzcicielu jest zupełnie niezwykłe: Między narodzonymi z niewiast nie ma większego od Jana. Lecz najmniejszy w królestwie Bożym większy jest niż Jan (Łk 7,28; por. Mt 11,11). Jan Chrzciciel, choć sam siebie za proroka nie uważał, został uznany z największego z proroków. Faktycznie był jedynym, który w całej pełni zobaczył spełnienie się swoich proroctw. Jan zapowiadał przyjście Mesjasza i miał ten przywilej, że sam wskazał przychodzącego Mesjasza. Ale zanim rozpoznał, kim naprawdę jest zbliżający się do brzegu Jordanu Jezus, potrafił rozpoznać, kim jest on sam. Nie uległ pokusie przyznania sobie godności mesjańskiej. A przecież nam, którzy otrzymaliśmy o wiele mniejsze zadania od Boga, tak łatwo wydaje się, że to od nas zależy zbawienie świata. Jan nie przyznawał sobie nawet godności proroka. On wiedział jedynie, że ma wypełnić to, co mu Bóg polecił wzywać do nawrócenia. A więc wzywał, nie bacząc ani na ludzki poklask, ani gniew możnych. Czy był prorokiem, czy nie był tego sam rozstrzygać nie chciał. Osąd zostawiał Bogu.